czwartek, 28 listopada 2013

Potok myśli.

Jesień. Dłuższe wieczory kosztem dni. Coraz częściej udaje mi się zalec w wyrku z książką lub obejrzeć jakiś film. Nadrabiam zaległości :D Pierwszy rok po porodzie to kompletna biała plama, jeśli chodzi o książki, filmy, ba, nawet nie wiem za bardzo, co się wtedy działo w muzyce, chociaż akurat to jest najłatwiej dostępne.

Opisuję tutaj swoje przygody związane z bieganiem (no, szuraniem), więc te wszystkie radosne refleksje niezwiązane z tematem bloga postanowiłam umieścić gdzie indziej. Jeśli kogoś interesuje, co czytam, oglądam, słucham... albo po prostu o czym postanowiłam się tym razem wygadać, to zapraszam do lektury zakładki "Po godzinach", bo przecież nie samym szuraniem człowiek żyje :)

wtorek, 26 listopada 2013

Wymuszona przerwa.

Powoli kończy się listopad, a ja nawet nie mam przebiegniętych 40 km. Szok :)

Na taki stan rzeczy wpływ miało przede wszystkim przeciągające się przeziębienie, a także fakt, że zaczęło mi świtać w głowie, że może warto jednak ten czas wykorzystać na regenerację. Ostatnie tygodnie przed NŚ były dość intensywne, więc odrobina odpoczynku jest jak najbardziej wskazana.

Zostało mi jeszcze kilka tygodni kursu pływania, więc należyte zaleczenie infekcji było priorytetem. Nie można się ładować na basen z gilem do pasa, więc faszerowałam się różnymi lekami, żeby katar zażegnać. Jak już mi się wydawało, że wygrałam, to następował nawrót. Na szczęście nie musiałam rezygnować z żadnych zajęć, chociaż jak po zeszłotygodniowym basenie znów zaczęło mi cieknąć z nosa, to się lekko podłamałam. To były jednak już ostatnie podrygi, bo do niedzieli już byłam jak nowa ;)

Moje bieganie ograniczało się ostatnio głównie do poniedziałkowych spotkań z biegnijmy.pl. Ponadto Bieg Niepodległości, Kłos i jedna Leśna Piątka dla Michała w dniu jego urodzin. Stąd te zawrotne 40 km na liczniku.

Na Kłosie początkowo chciałam zawalczyć, ale nie było w ogóle o czym mówić. Nie rozbiegałam w ogóle Biegu Niepodległości, więc nogi miałam jak z drewna.. Na 3 km zaczęło mnie coś ciągnąć pod kolanem i zapobiegawczo trochę zwolniłam, żeby sobie nie narobić problemów w biegu o złote kalesony. Nie wspominam już zupełnie o tym, że od momentu, w którym wysiadłam z samochodu do samego startu minęło może ze 3 minuty, więc rozgrzewki żadnej nie zrobiłam ;)

W tym miesiącu czekają mnie jeszcze jedne zawody - 30 listopada dyszka w Jarosławcu. Dałam się namówić Łukaszowi, ale raczej żadnego ścigania z tego nie będzie.

Teraz za priorytet stawiam sobie bardziej urozmaicone "treningi". Pogoda i zdecydowanie krótszy dzień naprawdę nie zachęcają do opuszczania domu, chociaż wiem, jakie to wspaniałe uczucie wrócić po bieganiu i mieć świadomość, że się wygrało z leniem. Na razie jednak, póki trwa mój kurs pływania, nie mogę sobie pozwolić na ryzyko w kwestii przeziębienia. Zostały mi jeszcze 4 lekcje w tym roku i dwa lub trzy spotkania w styczniu.

Jak skończy mi się kurs, to nadal zamierzam utrzymywać przynajmniej jeden basen w tygodniu, bo to jednak bardzo fajna odskocznia i zupełnie inny rodzaj wysiłku. Jednak godzina 19 to na naszym basenie istna zupa.. No i środa jakoś mi średnio pod tym względem pasuje.. No ale o dokładny harmonogram zajęć będę się martwić w styczniu, na razie nie ma co się zastanawiać nad tym na zapas.

Jaki jest zatem mój plan na najbliższe kilka tygodni? W największym skrócie:

3 x bieganie (pn, czw, sb/nd)
1 x pływanie (śr)
1 x cross training (wt)
1 - 2 x gimnastyka wzmacniająca - nogi, korpus (pt/sb i ewentualnie pn)

Mam nadzieję jakoś przetrwać ten okres krótkich dni i podłej pogody. W zeszłym roku jakoś się udało, więc może i w tym roku dam radę :)

piątek, 15 listopada 2013

Oficjalne wyniki GP Gdyni w Biegach Ulicznych

Ukazało się podsumowanie wszystkich gdyńskich imprez w postaci klasyfikacji generalnej. Trzeba było mieć zaliczone co najmniej 3 z 4 biegów i to właśnie trzy najlepsze wyniki były brane pod uwagę. Wróć, nie najlepsze WYNIKI, a najlepsze LOKATY. Za każdy bieg otrzymywało się tyle punktów, ile wynosiło zajęte miejsce w klasyfikacji OPEN (z podziałem na płcie). Zwyciężał ten, kto miał najmniej punktów. Paradoksalnie, Bieg Niepodległości, w którym uzyskałam swój najlepszy czas na trasie, nie wszedł do mojej punktacji, bo z racji największej frekwencji, miałam przed sobą o wiele więcej kobiet niż w takim Biegu Urodzinowym w lutym. Co jest naprawdę śmieszne, bo te dwa starty pod względem wyników dzieli 10 minut.

Ale dość tego marudzenia, czas na:
Tuturu - fanfary :)
W klasyfikacji generalnej znalazło się 411 kobiet i ja, skromna szuraczka, zajęłam zaszczytną 235. pozycję. Uważam to za swój osobisty sukces. Nie dość, że wystartowałam we wszystkich czterech biegach (co wcale takie oczywiste nie było, zwłaszcza ze względu na naszą małą kibickę i jednak sporą odległość od domu..), to jeszcze z osoby, która na pierwszej imprezie w cyklu, w lutym, przebiegła dystans 10 km po raz DRUGI w życiu, przekształciłam się w kogoś, kto uplasował się blisko połowy stawki!

Ktoś może powiedzieć - też mi coś, biega jak pokraka i nawet 55 minut na trasie nie może złamać. To fakt, nie udało się rozmienić tej jednej piątki na drobne, ale, jak już wspomniałam, w lutym miałam wynik powyżej 65 minut. W przeciągu 9 miesięcy urwałam z życiówki dobre 10 minut.

Na koniec trochę humoru:


wtorek, 12 listopada 2013

Ruszyły zapisy na Bieg Zaślubin :)

Pogrzało mnie już chyba dokumentnie, ale zapisałam się już na marcowy Bieg Zaślubin. Ale żeby nie było - Łukasz mnie podpuścił! Omamił mnie wizją niskiego numeru startowego.. No i w ogóle.. :D

Powiem szczerze, długo się nie zastanawiałam :P
Zmieniona została trasa i chyba na lepsze. Dwukrotnie będzie się biegło pętlą dużą i raz tą mniejszą. Może dzięki temu trasa nie będzie się tak ciągnąć.. :) 

Poniżej mapka biegu:
Jeszcze jedna ciekawostka względem poprzedniej edycji - teraz będzie się biegło w drugą stronę :) Próbuję sięgać pamięcią, gdzie było z górki, a gdzie pod górkę.. Trasa była chyba jednak dość płaska, bo nie przypominam sobie jakichś znaczących podbiegów czy zbiegów..

Dzisiaj również zapisałam się na Bieg Mikołajkowy w Jarosławcu, który odbędzie się pod koniec listopada. Przeglądałam też kalendarz zawodów na Maratonach Polskich i jeśli chodzi o styczeń, luty i marzec, to wygląda to dość mizernie. Może później coś jeszcze dojdzie, ale na razie wygląda na to, że nie będzie gdzie się pokazać :P

Taki "zastój" oczywiście będzie można wykorzystać na rzetelne treningi i tak dalej.. ;) a skoro już poszło wpisowe na ten Bieg Zaślubin, to można rozpocząć rzeźbienie planu działania :) Jak mam jakiś punkt na horyzoncie, do którego dążę, to jakoś łatwiej jest mi się zmobilizować :) 

Grand Prix Biegów Ulicznych w Gdyni - zaliczone!

Dziś (a w zasadzie już wczoraj..) miał miejsce ostatni bieg z cyklu GP Biegów Ulicznych w Gdyni, czyli Bieg Niepodległości. Nietypowo, bo w poniedziałek, chociaż z drugiej strony bardzo typowo, bo zazwyczaj biegi niepodległości odbywają się dokładnie 11 listopada, niezależnie od tego, w jaki dzień tygodnia to wypadnie.

Jechaliśmy do Gdyni "bez planu", z głównym założeniem: zdobyć czwarty medal do kolekcji. Mieliśmy pewne obawy, że po całonocnej zabawie z soboty na niedzielę i późniejszych poprawinach będzie ciężko coś więcej z siebie wykrzesać, ale okazało się, że wcale tacy zmarnowani nie byliśmy. Trochę nam się koncepcja zmieniła, bo początkowo zakładaliśmy, że do Trójmiasta dojedziemy już w niedzielę, albo będziemy startować w poniedziałek, ale z trochę bliższej lokalizacji.

Wyszło jednak inaczej i dzisiaj na 9 minut przed południem, w akompaniamencie tradycyjnych przyśpiewek "czy możemy już wychodzić?", "jesteś już gotowa?" i "mieliśmy wyjechać 20 minut temu!", opuściliśmy Koszalin, zmierzając w stronę Gdyni. Łukaszowa nawigacja pokazała, że podróż zajmie nam 2 h 55 minut, więc przez pierwsze 15 kilometrów w samochodzie panowała grobowa cisza.. Szybko okazało się, że nawigacja skalkulowała czas podróży jak dla "normalnego" poniedziałku i stąd taki wynik..

Za zjazdem na obwodnicę Trójmiasta zabraliśmy czekającego na nas Szwagra i mając jeszcze prawie godzinę do startu, spokojnie podążyliśmy w jego okolice, z nadzieją, że uda nam się znaleźć jakieś sensowne miejsce parkingowe. Niezawodna okazała się miejscówka z poprzedniego biegu. W sumie tylko na Biegu Europejskim musieliśmy szukać miejsca gdzieś indziej.. :)

Aura już jesienna. Powietrze chłodne i dość nieprzyjemne. Co prawda termometr wskazywał 10 stopni, ale na bank temperatura odczuwalna była niższa.. Nie wzięłam jednak pod uwagę tego, że w tłumie jest zdecydowanie cieplej i o wiele trudniej o to chłodne powietrze.. ;) Wystroiłam się więc i w daszek i w opaskę na uszy, na szyję.. No i trzeba było striptease uskuteczniać na trasie.. :D

Początkowo biegłam razem z tłumem, nie starałam się przeciskać do przodu, w końcu to miał być "bieg na zaliczenie". Zanim zegarek odnotował pierwszy kilometr, porzuciłam pierwotną koncepcję i latałam od lewej do prawej, szukając miejsca na dogodne wyprzedzanie. Czasem kogoś przypadkowo szturchnęłam, czasem przekręcałam się ile się dało, żeby tego uniknąć, podnosiłam ręce, żeby nie oberwać łokciami.. No i na 3 km, tuż przed drugim mostem, już wiedziałam, że jak się człowiek porządnie nawpierdziela na takim weselu, to później ma dużo siły, żeby przebierać nogami. Może gdzieś podświadomie uruchomiły się też wyrzuty sumienia? :D Nie wiem, ale już mi się nie chciało snuć z tyłu :D

Jeszcze przed startem zauważyłam, że ostatni bieg w Gdyni za dnia mieliśmy dokładnie pół roku temu. A na trasie poprzednio biegaliśmy 5 miesięcy temu, w Nocnym Biegu Świętojańskim.. Także trochę tego czasu upłynęło..

Podsumowanie GP przedstawia się następująco:


  • 09.02. Bieg Urodzinowy Gdyni 10 km

    1
    h05'15"    |   6:26   |   2139 / 2241 (lepiej niż 5%)  |   147 / 162 (lepiej niż 9%)
  • 11.05. Bieg Europejski Gdynia 10 km
     
    57'52"   |   5:47   |   2482 / 3184 (lepiej niż 22%)   |   169 / 332 (lepiej niż 49%)
    • 21-22.06. Nocny Bieg Świętojański 10 km

      56'48"   |   5:41   |   2852 / 4363 (lepiej niż 35%)   |   210 / 545 (lepiej niż 61%)
      • 11.11. Bieg Niepodległości Gdynia 10 km

        55'46"   |   5:35   |   3979 / 5594 (lepiej niż 29%)   |   271 / 608 (lepiej niż 55%)


        Gołym okiem widać progres wyników. Dzisiaj, mimo słabego przygotowania (w minionym tygodniu biegałam raz i to bardzo krótko i wolno, a do tego jeszcze to wesele w weekend), udało mi się ustanowić najlepszy rezultat na tej trasie. 

        Aż ciśnie mi się na usta pytanie "a co by było, jakbym od razu biegła na 100%?". Tego już się nie dowiem, ale nie zamierzam tego tematu jakoś specjalnie roztrząsać. Pobiegłam tak, a nie inaczej i jestem z siebie zadowolona. 

        Po wartościach procentowych widać, że dzisiaj biegło co prawda więcej osób, ale jednak chyba trochę szybszych ode mnie, bo mimo lepszego czasu, moja pozycja w stawce była gorsza niż poprzednio. Ale ja nie z tych, co się z tysiącami ludzi porównuje.. ;) To tylko dla celów statystycznych i czysto informacyjnie :D
         
        Łukasz postanowił biec ze mną, a przy okazji tak żółwiego dla Niego tempa, porobić trochę zdjęć. Cykał te fotki jak jakiś opętany. Niestety, już coraz szybciej robi się ciemno i im bliżej mety, tym więcej zdjęć rozmazanych. Wybrałam kilka, z których można utworzyć "fotostory" :)

        Uśmiech przed startem :)

        Na starcie było ciasno, trzeba ostrożnie stawiać nogi :)
        Bieg uliczny, a nie chodnikowy :P

        Gdzieś przed 2 km :) 


        Nie znudziło się Panu, Panie Fotografie? ;)

        Połowa trasy już za mną :D

        Kilometr pod górkę..

        O jak ja nie lubię podbiegu na ul. Świętojańskiej...

        Kiedy ten podbieg się skończy...?

        Koniec ul. Świętojańskiej - wreszcie! :D

        Trochę nieostre, ale widać "banana" na twarzy, bo zostało już tylko 1,5 km :)

        Sea Towers, nadciągam!! :)

        Finisz. Tak, ja ledwo żyję, a ten Pan rozmawia przez telefon.... :D
        Wszystkie medale z Gdyni w komplecie :D

        Następny bieg w sobotę w Kłosie, tradycyjnie o 10 :) Jak zdrowie pozwoli, to przypuszczę kolejny atak na życiówkę na 5 km.... :D

czwartek, 7 listopada 2013

I co dalej?

Wydawać by się mogło, że skoro głównym motorem przy zakładaniu bloga była chęć opisywania przygotowań do NŚ, to po wszystkim zamknę to miejsce na cztery spusty i przestanę pisać. Nic bardziej mylnego, niestety! ;)

Nie ma tak łatwo, oj nie. Co prawda, ostatnio nic nie pisałam i wszystko mogło wskazywać, że faktycznie nie ma już o czym, ale po prostu trochę się rozłożyłam i postanowiłam się podkurować. Przesiadywanie przed komputerem nie idzie w parze z reperowaniem zdrówka, stąd ta cisza :)

Po prawie dwóch tygodniach od Nocnej Ściemy mogę śmiało powiedzieć, że moje przygotowanie było dobre, jeśli nie nawet bardzo dobre. Nie miałam żadnych dolegliwości bólowych, zakwasów, czy innych cudów. Ktoś może powiedzieć - no to za mało z siebie dałaś - ale ja uważam, że dałam z siebie właśnie tyle, ile było trzeba. Nie mam ambicji, żeby się rzucać na wszystko w amoku. Pomalutku, stopniowo, techniką małych kroczków. Dosłownie i w przenośni :)

Trochę gorzej ostatnio z basenem. W zeszłym tygodniu na zajęciach musiało mnie gdzieś zawiać i stąd moje dzisiejsze przeciągające się już trochę przeziębienie. Wczoraj z kolei czułam bardzo dobitnie osłabienie, wynikające z tego przeziębienia. Niby "tylko" coś mnie drapie w gardle, więc nie jest to raczej stan poważny, ale na mojej dyspozycji w wodzie mocno się to odbiło. Zaskakująco mocno, muszę przyznać.

W najbliższy poniedziałek czeka nas ostatni bieg z cyklu Grand Prix Biegów Ulicznych w Gdyni, czyli Bieg Niepodległości. Na liście startowej widnieje blisko 6800 nazwisk.. Szok jakiś. Mój numer startowy jest wyższy niż ilość osób biegnących w poprzedniej imprezie z cyklu (czyli w Biegu Świętojańskim), a ja jestem tym razem w przedostatniej strefie! Tak, wielka sprawa, będę startować ze strefy 50-55 minut, a co!! Zasłużyłam sobie w końcu, to będę biegła :D

Nie przewidujemy z Łukaszem jakichś oszałamiających rekordów życiowych, bo będziemy... po weselu i poprawinach :D Przy okazji pozdrawiam jeszcze narzeczonych, a zaraz nowożeńców: Karolinę i Kajcika :) i tak tego nie przeczytają, ale kiedyś im to wyciągnę i pokażę! ;)

Jeśli zaś chodzi o resztę planów na kończący się 2013 rok.. Oprócz zbliżających się zawodów w Gdyni, będą jeszcze dwa Kłosy, Bieg Sylwestrowy i może jakiś bieg Mikołajkowy.. No ale to się jeszcze okaże :) Teraz będzie więcej biegania spontanicznego, bez planów i założeń, a mniej "trenowania" :)