środa, 22 stycznia 2014

Babeczkowa Środa #1

Za nami pierwsza Babeczkowa Środa. Mimo, że cykałam się, że frekwencja nie dopisze, bo zimno, bo późno i w ogóle jakoś tak zimowo.. Jednak okazało się, że Babeczkom mrozy i wieczory niestraszne! Przybyło łącznie 11 wystrzałowych Babeczek, a wspierali nas Czterej Muszkieterowie ;)

Pokonałyśmy wcześniej przygotowaną, pięciokilometrową trasę, dookoła tzw. "małego ringu", czyli ulicami:(a w zasadzie chodnikami wzdłuż nich) Armii Krajowej, Monte Cassino, Pileckiego, Stawisińskiego, Gnieźnieńską, Krakusa i Wandy oraz znów Armii Krajowej. Starałyśmy się trzymać razem, a napotykane dość często przejścia dla pieszych (i złośliwa "czerwona fala"), pozwalały nam na nowo zwierać szyki. Udało nam się upolować jedne zielone światła, ale radość z tego faktu została szybko przygaszona dłuuugaśnym oczekiwaniem na ostatnim przejściu dla pieszych.

Jednak, cóż to dla nas? :)

Na trasie dopingowali nam dzielni Kibice, trochę na nas trąbili, wołali i śpiewali. Później zgotowali nam gorący doping na wysokości przystanku autobusowego przy ul. Stawisińskiego (nieopodal stadionu), a następnie powitali nas na mecie z szampanem!! Żeby nie było, szampan w całości zasilił nawierzchnię parkingu.. :) Dziękujemy Wam, Sylwio i Krzyśku! Za tydzień liczymy na Wasz czynny udział również w biegu :D

Tak, tak! Za tydzień powtórka z rozrywki :) Czas i miejsce, przynajmniej na razie, pozostaje bez zmian :) No chyba, że macie jakieś inne propozycje, to jesteśmy otwarte na nowe pomysły! :)

Na szczególnie gorące podziękowania zasłużyła również Justyna, która przyniosła takie PYSZNE ciasto i ciasteczka, że czarno widzę gubienie poświątecznej oponki.. :D

Dziękuję również wszystkim Dzielnym Babeczkom i nieBabeczkom za dzisiejsze spotkanie :) Wybaczcie, jeśli o czymś nie wspomniałam, ale jestem jeszcze mocno oszołomiona takim pozytywnym odzewem!

Serdecznie zapraszamy za tydzień, na kolejne Babeczkowe Środy :)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

BABECZKI!


Wreszcie stało się to, co stać się musiało. Myślę, że można spokojnie mówić o narodzinach czegoś zupełnie nowego ;) Nastroje były już bardzo sprzyjające w zeszłym tygodniu, ale dzisiaj udało nam się w końcu spotkać i w tzw. "realu" wszystko obgadać. A w zasadzie potwierdzić to, co już wcześniej różnymi kanałami i na różnych częstotliwościach nadawałyśmy.

A więc BABECZKI. Zawiązała się biegowa kobieca drużyna z Koszalina :) Na tę okoliczność wraz z Basią napiekłyśmy babeczek, a jeszcze dodatkowo wsparła nas Justyna z pysznymi ciastkami - uszkami - pierożkami - generalnie cudo rozpływające się w ustach :)

Pomysłów trochę mamy, ale na początek podzielimy się z Wami planami na najbliższe dni :) Zamierzamy się spotykać w babskim gronie w każdą środę o godzinie 20:00. Panowie oczywiście są również mile widziani, ale z góry zapowiadam, że nie zamierzamy się z nikim ścigać :)

Na dniach powstanie nasza Babeczkowa strona na facebook'u i tam będziemy informować o naszych środowych planach. Na najbliższą środę mamy w planach spokojne 5 km po mieście. Zbiórka o 20:00 na parkingu nieopodal banku BGŻ - okolice ul. Jana z Kolna i Al. Armii Krajowej (ten duży parking).

Ponadto mamy projekt naszej drużynowej-Babeczkowej koszulki :) Wstępna prezentacja miała miejsce dzisiaj, w trakcie tradycyjnej poniedziałkowej pobiegowej herbatki :) Wersję  wstępną (która ulegnie jeszcze nieznacznym przeróbkom) prezentuję poniżej :) Dzięki uprzejmości Michała, będzie możliwość zamówienia sobie takiej właśnie koszulki podczas obecnego "naboru" na biegnijmy.pl

Jutro powinna się ukazać na biegnijmy.pl ostateczna wersja, taka do zamawiania :)
Nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć :) Chyba tyle, że dziękuję Wam, że przyszłyście dziewczyny! Jestem jeszcze mocno oszołomiona i jak już zacznę na nowo "ogarniać", to może jeszcze coś sensownego mi do głowy przyjdzie.. ;)

Póki co - ZAPRASZAM na środę, godzina 20:00, parking przy banku BGŻ - okolice ul. Jana z Kolna i Al. Armii Krajowej. A jak tylko się facebookowo zorganizujemy, to też dam znać, gdzie nas szukać :D

Na pewno jeszcze usłyszycie o BABECZKACH z Koszalina!

środa, 15 stycznia 2014

Babska telepatia.

W wyniku działania ewidentnej babskiej telepatii, nastąpiła burza mózgów i z fal tych wzburzonych wyłoniły się.... BABECZKI.

Dzięki Basi i jej pracy u podstaw, polegającej na edukowaniu nas za pomocą Twarzo-Książki w temacie biegania oraz Sylwii i jej niegasnącemu chyba nigdy nawet na sekundkę entuzjazmowi i całej masie dobrych pomysłów, moje nieśmiałe knowania na temat kobiecego teamu biegowego w Koszalinie zaczęły nabierać naprawdę realnych kształtów! 

Chodziłam już od jakiegoś czasu i starałam się ten pomysł "urodzić", ale brakowało mi chyba śmiałości, żeby tak wyjść i powiedzieć, co mi siedzi w bańce. Już w niedzielę na Leśnej Piątce dla WOŚP zaczęło się ze mnie wylewać, ale nie miałam wszystkiego poukładanego w głowie, no i bałam się trochę, że nic z tego nie wyjdzie.. Ale teraz widzę, że to się MUSI UDAĆ, bo w nas BABECZKACH siła :) 

Kobiety biegają trochę inaczej od mężczyzn, przynajmniej te amatorki. Lubię sobie czasem pomyśleć i powiedzieć nawet na głos, że "idę na trening", ale wiadomo, że jest to po prostu bieganie. Bez jakiejś zbędnej filozofii i najczęściej bez napinki (bo przyznaję się, że zdarzyło mi się próbować zastosować jakieś plany z interwałami, a to już zaczyna zahaczać o "trenowanie"). No ale tyle o mnie ;) 

Dziewczyny! Kobiety! Babeczki! Przyjdźcie na najbliższe poniedziałkowe wspólne bieganie 20 stycznia, tam gdzie zawsze, czyli u zbiegu ul. Słupskiej i Rolnej, na 19:00. "Po prostu biegnijmy.pl" :) 
Będziemy na Was czekać z... BABECZKAMI :) Obgadamy sobie wszystko.

Moja propozycja jest taka, żeby się spotykać dodatkowo w środy (powiedzmy o 19 czy 20) i w babskim gronie truchtać po mieście :) Panowie oczywiście też mogą do nas dołączyć, jeśli zechcą (przydadzą się nam "Goryle" ;D ), ale żeby nie było marudzenia, że "zamulamy" i gadamy o jakiś lakierach do paznokci :) Odpowiedni lakier to bardzo ważna sprawa. Kropka.

wtorek, 14 stycznia 2014

Plany na 2014

Rozliczyłam się z minionym rokiem, więc nadszedł czas zaplanować, co nieco na rok przyszły. Przeglądam kalendarz, dumam, myślę.. i opracowuję PLAN MINIMUM ;)

Styczeń
Bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. Poświąteczne sadło, niestety, ma się dobrze.. :(
Luty
08.02. - Bieg Urodzinowy Gdyni - 10 km
Już mieliśmy sobie te biegi w Gdyni odpuszczać, bo to organizacyjnie jest wyzwanie, ale w lutym jest taka posucha, że aż smutno :) Jeszcze się nie zapisaliśmy (zapisy do 27 stycznia), ale chodzi nam to po głowach. Szkoda tylko, że podnieśli cenę, z 20 na 30 zł. Hm.
Marzec
08.03. - bieg w Koszalinie na dystansie 10 km.
Być może polecę sobie, ale raczej nie na 100%, bo po tygodniu wybieram się na:
16.03. - Bieg Zaślubin w Kołobrzegu - 15 km.
Jestem już zapisana (nr 40!) i opłacona, więc nie ma zmiłuj. Poza tym, planuję atak na życiówkę, a tam przynajmniej jest atest i Michał B. nie będzie mi kwestionował rekordu :P (bo na mój wyczyn w Karlinie to coś kręcił nosem, że "się nie liczy", czy jakoś tak).
Kwiecień
24.04.- Inauguracja Leśnej Piątki - 5 km :)
Tu już powinno się pojawiać więcej biegów w regionie, ale póki co, jest lekka lipa :)
Maj
15.05. - Leśna Piątka #2 - 5 km
25.05. - Bieg Wenedów w Koszalinie - 10 km
Trasa będzie trochę zmieniona względem zeszłego roku, ze względu na przebudowę rynku, ale pewnie tylko zmieni się miejsce startu.. ;) chociaż to wcale nie jest tylko zmiana kosmetyczna :)
Czerwiec
19.06. - Leśna Piątka #3 - 5 km
Lipiec
12.07 - Kros po Chełmskiej - 5/10 km
17.07 - Leśna Piątka #4 - 5 km
Sierpień
08-10.08. - Sportowa wycieczka do Gdyni :)
16.08 - Cross Góry Chełmskiej - 5 km
21.08 - Leśna Piątka #5
Wrzesień
11.09. - Leśna Piątka #6 - 5 km
Październik
11.10. - Bieg Górski - 5 km (na razie wielka niewiadoma, początkowo widziałam termin 30.03, ale nastąpiły zmiany..)
26.10. - Nocna Ściema - półmaraton

To tak na razie, z grubsza.. ;) Nie ma tutaj kilku biegów, które "zaliczyłam" w zeszłym roku, ale to ze względu na to, że część jeszcze nie została ogłoszona, a co do pozostałych, to nie wiem jeszcze, czy będziemy chcieli jechać :) Zobaczymy, jak się ten rok potoczy. Do rozważenia jeszcze kolejne biegi z cyklu GP Gdyni. (Bieg Europejski 10.05., Bieg Świętojański 20.06., Bieg Niepodległości 11.11.)

Założenia na ten rok to przede wszystkim atak na życiówkę na 15 km. To na pewno jest zadanie nr 1. Byłoby miło, gdyby udało się urwać z życiówki na 10 i 5 km, ale o ile ten pierwszy dystans może udałoby się ogarnąć w Szczecinku (dobra trasa na życiówki, ale jeszcze nie ma ogłoszonych zawodów), o tyle na 5 km będzie ciężko.. Chyba że w Kłosie, ale nie wiem, kiedy jest kolejna edycja :D Mam wrażenie, że o życiówkę na 5 km byłoby łatwiej.. bo wydaje mi się, że 10 km mam jak na razie "wyśrubowane" (oczywiście biorąc pod uwagę moje możliwości :D ). No ale zobaczymy, co czas pokaże i co życie przyniesie.

niedziela, 12 stycznia 2014

Podsumowanie roku 2013

Czas płynie, mijają kolejne dni, a podsumowania roku jak nie było, tak nie ma... :D

Trochę się muszę wytłumaczyć, żeby nie wyszło, że to tylko z czystego lenistwa! Chociaż akurat leń ma tutaj też spory udział, niestety.
Podsumowanie chodziło za mną jakiś czas, ale głównie wtedy, kiedy kompletnie nie miałam czasu usiąść i spisać natłoku myśli. Później również było krucho z czasem, bo mimo, że siedziałam w domu z córeczką, to jednak przy chorym trzeba się było trochę nabiegać (a żadne z tych "biegań" nie zostało odnotowane na endomondo!). Myślałam, że złapię chwilę wolnego, jak już wrócę do pracy.. i w chwili przerwy od obowiązków zawodowych będę mogła przelać na "papier" wszystkie zgromadzone spostrzeżenia... Niestety, z roboty zniknęłam nagle, a praca sama się za mnie podczas mojej nieobecności nie zrobiła.. Więc wiadomo - znów brak czasu.

Teraz w sumie też nie mam czasu pisać, bo biadolę, że cały czas nie miałam czasu.. Czy to zdanie w ogóle ma sens? Prawda jest taka, że jak zasiadam sobie wieczorem przed komputerem, to zupełnie nie umiem sklecić sensownego zdania. Tak więc mijają kolejne dni, ale cóż - dość tego. Trzeba wreszcie wziąć tego byka za rogi :D

Zacznę od cyferek, bo one będą najlepszym wstępem :)

ROK 2013 W LICZBACH

Ilość przebiegniętych kilometrów:    1224 km
Czas spędzony na bieganiu:              134 h 41' 19"
Średnie tempo:                                  6:36

Inne aktywności:
Pływanie
Dystans:                                              38,72 km
Czas:                                                   29h 19' 33"
Jazda na rowerze
Dystans:                                              78,80 km
Czas:                                                   5h 55' 30"
Orbitrek:
Dystans*:                                            57,30 km
Czas:                                                   3h 06' 08"
Gimnastyka:
Czas:                                                   3h 43' 30"
Joga:
Czas:                                                   3h 00' 00"

Zumba
Czas:                                                   2h 40' 13"
Chodzenie**:
Dystans:                                              13,95 km  
Czas:                                                   3h 56' 23"

* - Orbitrek zlicza, co prawda, jakieś tam kilometry, ale to się nijak ma do rzeczywistości, moim zdaniem. Tak więc te wykręcone na orbitreku kilometry zamieszczałam tylko w ramach ciekawostki. Nie robią na mnie jakoś szczególnie wrażenia, bo na tej maszynie można się poczuć raczej jak chomik w klatce, bo coś tam się kręci, ale de facto stoi się w miejscu :D

** - Ujęte w podsumowaniu kilometry chodzenia to tylko te, które odnotowałam na endomondo.. Nie jest to rzeczywista ilość kilometrów pokonywanych przeze mnie chodem przez rok. Bo to by znaczyło, że raczej niewiele w ciągu dnia chodzę, a jakby podzielić ten zabójczy dystans przez liczbę dni w roku, to mogłoby oznaczać, że nawet do toalety nie chodziłam.. I powstają pytania - posiadłam umiejętność teleportacji? Znalazłam sposób na alternatywne radzenie sobie z fizjologią? Czy może po prostu śpię w kiblu? :D A nie, nie, nie! Po prostu nie chwalę się tym, że chodzę :P

Po co to wszystko zamieszczam? Czy jest w tym jakiś głębszy sens, poza chęcią pochwalenia się, jaka jestem aktywna? :P Otóż równolegle z podsumowaniem, postanowiłam poczynić również pewne postanowienia. A przecież nie ma to jak PUBLICZNE POSTANOWIENIA :D
Pamiętam, jak niedługo po ciąży wybiegałam myślami do momentu, w którym będę mogła sobie pozwolić na chwilę "dla siebie", żeby się móc tak porządnie spocić ;) Byłam święcie przekonana, że najlepszym sposobem na walkę z tłustym tyłkiem będzie zumba. Przyjemne (bo lubię tańczyć, mam taki sentyment :P ) z pożytecznym (spalanie kalorii). W 2012 roku trochę na tą zumbę latałam. Być może chodziłabym na te zajęcia nadal, gdyby nie to, że zaczęłam biegać i wszystkie inne aktywności nagle stały się dla mnie zupełnie nieważne :) W 2013 dałam zumbie drugą szansę. Jednak po czasie spędzonym na tych zajęciach, widać, że ta druga szansa będzie już szansą ostatnią. Nadal lubię tańczyć, tak łatwo się tego sentymentu nie pozbędę, ale jednak szkoda mi czasu na takie pierdy, bo przez półtora miesiąca zumby w 2012 roku nie schudłam praktycznie nic, a po takim samym czasie biegania byłam lżejsza o jakieś 5 kg, ale przede wszystkim - pozbyłam się pociążowej opony na brzuchu.. Także - na maratonie zumby to się mnie raczej nie ma co spodziewać :)

Jeśli chodzi zaś o jogę, gimnastykę i orbitrek, to mam nadzieję, że uda mi się zmusić moje leniwe 4 litery do zwiększenia aktywności na tym polu. Joga dla rozciągnięcia i wyciszenia (to naprawdę działa!), gimnastyka dla ogólnej sprawności i "takich tam", a orbitrek dla urozmaicenia i również "takich tam" ;) Chodzę dużo, ale już raczej nie będę tego wrzucać na endomondo, bo w sumie.. po co? :)

Zamierzam też spędzić w tym roku trochę więcej czasu na rowerze i na pływaniu. Na dwa kółka przyjdzie czas, jak zrobi się trochę cieplej, a w wodzie kilometry już wykręcam. Mimo, że jest styczeń, to ja mam już prawie 10% dystansu z całego zeszłego roku na liczniku. W 2012 roku pływać zaczęłam dopiero w lutym, a kwiecień i lipiec to były miesiące prawie martwe jeśli chodzi o ten rodzaj aktywności, także nie powinno być trudno poprawić całoroczny dystans :)

Po tym zdecydowanie ZA DŁUGIM i ZBYT NUDNYM wstępie przyszedł czas na podsumowanie BIEGANIA, bo w sumie to o tym miałam pisać... ;)

STYCZEŃ.
Źródło: www.tkkf.koszalin.pl
To był słaby miesiąc. Prawdopodobnie podziębiłam się na Biegu Sylwestrowym i coś tam zaczęło kiełkować. Przez pół miesiąca nie biegałam wcale, bo dopadł mnie taki kaszel, że ciężko było bez zadyszki przejść z pokoju do pokoju. Poza GP Kłosu nie biegałam nigdzie szybciej. Żadnych zawodów z tego okresu. Żadnych medali. Żadnych zdjęć, którymi mogłabym się pochwalić.. No, może poza tym jednym...

LUTY
Po Biegu Urodzinowym Gdyni
No i tutaj to zupełnie inna historia. Moje pierwsze 10 km! Treningowo przebiegłam sobie dychę na niespełna tydzień przed zawodami w Gdyni. Było to trochę szalone i okupiłam ten wyczyn stłuczeniem stopy, przez co na Biegu Urodzinowym nie biegałam na miarę swoich możliwości. Na 7 km wyprzedziła mnie Kasia Tusk. Do dzisiaj zdarza mi się budzić z krzykiem... ;) Ale radocha z drugiego medalu - ogromna. Na uwagę zasługuje też fakt, że to właśnie pod koniec lutego powołałam do życia tego bloga. W najśmielszych snach nie oczekiwałam, że ktokolwiek poza mną i przymuszonymi przeze mnie do tego osobami będzie tutaj zaglądał.. :D Przy tej okazji - dziękuję :D

Po Biegu Zaślubin
MARZEC
Kolejne wyzwania, dalsze wydłużanie dystansu. Podjudzana i podpuszczana przez kolegów, zapisałam się na Bieg Zaślubin. Rozwiewam wszelkie wątpliwości - nie była to decyzja poprzedzona sumiennymi i rzetelnymi treningami, mającymi na celu przygotować mnie na wyzwanie pt. "15 km". To było prędzej coś w stylu "CO?! JA NIE DAM RADY?!"... Dałam, ale przez tydzień chodziłam okrakiem. Co nie zmienia faktu, że kolejny medal cieszył ogromnie.

KWIECIEŃ
Na mecie Biegu Gówskiego
Czas na kolejny debiut, tym razem postanowiłam zmierzyć się z trasą górską. Orka nieziemska, zwłaszcza, jeśli po górkach biegało się raczej niewiele. Niemniej, ponownie miał miejsce znany już (i lubiany) schemat: MASAKRA - MEDAL - ZACIESZ :) Chyba czas spojrzeć prawdzie w oczy - lubię to! Miły akcent na koniec miesiąca - życiówka na 10 km (złamana godzina - i to wcale nie tak symbolicznie).
Szybka fotka w Szczecinku

zBiegiemNatury

MAJ
Najaktywniejszy miesiąc. 4 starty na zawodach, a to oznacza - 4 powody do radości :D Życiówka na 5 km, niepobita do dziś.

CZERWIEC
Połowa roku to odpowiedni czas na pierwszy półmaraton. Nie zaskoczę chyba nikogo, że moje przygotowania znów nie miały wiele wspólnego z rzetelną pracą treningową? No właśnie. Chociaż powtarzałam sobie, że "trzeba do tego podejść poważnie", pojechałam do Bytowa mając na koncie najdłuższy bieg na dystansie 15 km.. i tak, był to Bieg Zaślubin z marca..
Półmaraton Gochów - Bytów
Pomysł szalony, a jak dodam jeszcze, że trasa w Bytowie, choć niesamowicie urokliwa, to jednak bardzo mocno pofałdowana.. Ale nie takie smutki już osładzały medale, prawda? :D Po tygodniu od tego pierwszego półmaratonu, mniej więcej w dniu, w którym znów mogłam chodzić o własnych siłach ;))) postanowiłam wziąć udział w biegu na 15 km... i ustanowiłam na tym dystansie życiówkę. A później życiówka na dyszce.. Ah, to był absolutnie rekordowy miesiąc :D

Bieg św. Jakuba - Lębork
LIPIEC
Bieg św. Dominika - Gdańsk
Wakacje - w pełnym tego słowa znaczeniu. Lekkie rozleniwienie (tylko 2 starty) i spowolnienie tempa. Jednak na swoją obronę mogę powiedzieć, że było naprawdę gorąco :) Co widać na zdjęciu z Biegu św. Jakuba w Lęborku.

SIERPIEŃ
Dalej potwornie gorąco :) Nie startowałam za wiele, ale za to udeptywałam ścieżki leśne, co zaprocentowało we wrześniu...
Bieg Westerplatte - Gdańsk

WRZESIEŃ
Pierwsza fotka z fotoradaru (w Białym Borze na Biegu Centaura :D) i życiówka na 10 km, niepobita do dziś. Dobry miesiąc, solidnie przepracowany. Zaczęło mi się zmieniać podejście i uznałam, że do kolejnego półmaratonu WARTO podejść poważnie. Przygotowania zaczęłam już w sierpniu, ale po Biegu Westerplatte ruszyły pełną parą :)

PAŹDZIERNIK
Atak na życiówkę na 5 km, nieudany oraz drugi start w półmaratonie, to na pewno najważniejsze wydarzenia z października. Nie udało mi się w Kłosie ustanowić czasu na piątkę lepszego niż w Sianowie i byłam tym faktem lekko rozczarowana. Jednak - co się odwlecze, to nie uciecze.
Pakiet startowy z Nocnej Ściemy
Po podjęciu postanowienia, że do kolejnego półmaratonu przygotuję się solidnie i nie będę sobie odpuszczać długich wybiegań, z dumą mogę ogłosić, że misja wykonana! Udało mi się pobić życiówkę o ponad 14 minut, a samopoczucie po biegu było rewelacyjne. Nie miałam żadnych dolegliwości bólowych, nie chodziłam okrakiem - słowem - REWELACJA. Rzetelne przygotowanie się do dystansu jest naprawdę ważne. Dzięki temu, że co niedzielę robiliśmy z Łukaszem długie wybieganie, byłam w stanie cieszyć się tą Nocną Ściemą przez cały dystans i mogę śmiało powiedzieć: przebiegłam półmaraton. Nie przebyłam! PRZEBIEGŁAM. 

LISTOPAD
Komplet medali z GP Gdyni :)
Jarosławiec
Spadek formy spowodowany chorobą. Wszyscy dookoła trąbili "roztrenowanie, roztrenowanie". No i w sumie tak to wyszło, chociaż nieplanowane. Bieganie głównie w poniedziałki + jakieś weekendowe zrywy (ze startami włącznie). Zaraz po styczniu, mój "najgorszy" miesiąc roku 2013 ze względu na ilość przebiegniętych kilometrów. Zakończenie GP w Biegach Ulicznych w Gdyni i skompletowanie wszystkich medali! No i bardzo ładny medal z Jarosławca - na osłodę :)

GRUDZIEŃ
Forma powoli odbudowywana, ale nadal bez szału. Zakończenie GP Koszalina w Biegach - Bieg Sylwestrowy. Poza tym bardzo cienki "występ" w Kłosie. Cieszy jednak to, że ilość przebiegniętych w miesiącu kilometrów znów przekroczyła setkę. A przecież grudzień to czas Świąt! :) Rok zakończony z przytupem i sztucznymi ogniami na poniedziałkowym wspólnym bieganiu :)

To był dobry rok. Zgromadziłam 20 medali, jedną fotkę z fotoradaru (przedstawiającą mnie wbiegającą na metę) oraz jedną statuetkę za zajęcie drugiego miejsca w kategorii wiekowej! (Sianów) :)

Poprzedni rok (2012) podsumowałam na endomondo między innymi słowami: "Wkręciłam się i chociaż moje tempo jest na razie dość żenujące, to zamierzam nad nim solidnie popracować :) Żebym mogła sobie spokojnie w oczy spojrzeć za rok, jak będę podsumowanie robić :D " 
Myślę, że mogę sobie popatrzeć w oczy bez wstydu :)

Dorzucę jeszcze fotkę wszystkich zdobyczy, ale muszę się zebrać w sobie, żeby ją wykonać, więc pojawi się (mam nadzieję) w przyszłym tygodniu :)

środa, 1 stycznia 2014

Podsumowanie grudnia.

Przyszedł czas, żeby podsumować kolejny miesiąc :)
Zbieram powoli myśli, żeby podsumować miniony rok, ale potrzebuję na to trochę więcej czasu :) Dlatego na razie zajmę się samym grudniem.

Udało mi się zwalczyć niemoc ;) Chociaż grudzień w tej kwestii był miesiącem przejściowym.Mam nadzieję, że styczeń będzie już zupełnie pozbawiony takich słabszych chwil.. Biegałam na przemian 2 i 3 razy w tygodniu. Udało mi się naklepać prawie 110 km, w czasie bliskim 12,5 h. Średnie tempo raczej mało zachwycające (przez ostatnie miesiące systematycznie spadało, a teraz "cofnęło się do poziomu z maja..), ale jak na walkę z niemocą, całkiem dobrze - 6:46 min/km.

Dzisiaj, już na styczniowe konto, nabiegaliśmy z Łukaszem 14,5 km. Zrobiliśmy taką małą wycieczkę po mieście, zbierając po drodze innych chętnych do biegania :) Tempo konwersacyjne, ale dzięki temu czujemy się teraz świetnie, a tysiąc kcal poszedł w zapomnienie :) To oczywiście kropla w morzu potrzeb, zważywszy na to, co wyczyniałam przy stole w święta.. Ale takie "ładowanie" było mi chyba faktycznie potrzebne. Uzupełniłam ewentualne niedobory, to na pewno :P Teraz z nową dawką energii, wkraczam w nowy rok i niech ktoś tylko spróbuje mnie zatrzymać! :P