poniedziałek, 4 stycznia 2016

Szkic planu na 2016 rok :)

Piszę "szkic", bo wiadomo jak to zazwyczaj wygląda w tym całym, khe khe, sporcie (hahaha) amatorskim..

Pozapisywałam już daty interesujących mnie wydarzeń, żeby mi nie umknęło.. Ba, miałam już nawet szczegółowo rozpisane, co gdzie i kiedy jeśli chodzi o treningi.. Ale - jak to się zdarza - się zesrało było. Po półmaratonie Mikołajów dopadły mnie gile i nie dałam rady się wykaraskać z choróbska przed świętami.. Chociaż pewnie gdyby nie one (święta w sensie), to bym starała się polatać coś.. Ale bałam się, że sobie napytam więcej biedy, a musiałam być "na chodzie".

Wyszło tak, że nabiegałam zawrotną ilość kilometrów (jakieś 42 z groszem..), raz (!!!!) wsiadłam na rower i tyle samo razy byłam na basenie. Akurat to ostatnie jest całkiem zrozumiałe z uwagi na fakt, że ponad 2 tygodnie walczyłam z gilami, a one słabo się komponują z basenem.. ;)

W święta naładowałam się. Celowo nie piszę o jakichś mitycznych akumulatorach, bo po co się oszukiwać? :) Ładowałam głównie żołądek, chociaż wcale nie cierpiał głodu. Ot, tradycja? Przyzwyczajenie? Nuda? No sama nie wiem.. Choćbym nie wiem jak się starała nie nażreć w czasie świąt, to i tak kończy się to dramatem w trzech aktach.. Pierwszy to ważenie po Wigilii, drugi - sromotna porażka w dotrzymaniu postanowienia "ogarniam się po świętach i jestem "grzeczna" w Sylwestra", a trzeci to ważenie po Sylwestrze.

Skoro wydałam z siebie przy wadze już chyba każdy możliwy okrzyk przerażenia, spowodowany tym, czego "dokonałam" w ostatnich tygodniach, to czas się wreszcie faktycznie ogarnąć. Ochędożyć wręcz!

Narzekałam na stosunkowo ciepłą jesień, bo ciągle mnie coś łapało. No i mam - zrobiło się wreszcie zimno.. Minusy i to duże! Nie trudno zgadnąć, że lenia mam jeszcze większego niż wcześniej.. ;) Ale ponieważ to wszystko siedzi w głowie, to dzisiaj na złość leniowi zamierzam się trochę przebiec. W środę pobiegnę 7,5 km w ramach Biegu Króli, a potem mam nadzieję nogi mi się jakoś same rozbujają.

W domu trochę zawierucha, bo zachciało nam się trochę pokombinować z wystrojem.. Niby nic, a jednak zajmuje myśli i dokłada kolejnych wymówek.. "Dzisiaj nie pójdę, bo muszę trochę posprzątać".. Zupełnie jak w tej reklamie o nietrzymaniu moczu. "Sprzątasz od tygodnia" :P Czas więc najwyższy trochę.. popuścić ;)

Poza tym, Mikołaj przyniósł trochę biegowych fantów... grzechem by było, żeby leżały i się kurzyły.. :D

A zatem, bo o planie miało być ;D

STYCZEŃ
- Bieg Króli - 7,5 km (rekreacyjnie, na rozbujanie nóżek)
LUTY:
- Bieg Zakochanych - 10 km (raczej rekreacyjnie)
MARZEC:
- Bieg Zaślubin - 15 km (mam nadzieję, że uda mi się poprawić zeszłoroczny rekreacyjny wynik)
KWIECIEŃ:
- Memoriał Osińskiego - 10 km (j.w. mam nadzieję na lepszy wynik niż rok temu - na życiówkę szanse bardziej niż nikłe)
MAJ:
- Półmaraton (dużo czasu, wiele niewiadomych - może uda się zawalczyć o życiówkę? Nie jest wyśrubowana - w czasie najlepszej formy nie biegłam żadnej połówki na zawodach)
CZERWIEC:
- triathlon 1/8 IM (plan zakłada poprawienie w stosunku do zeszłego roku.. szkoda, że nie da się bezpośrednio porównać, bo rok temu był inny dystans)
LIPIEC:
- na razie nie ma zapisów, jest pewien szalony plan, ale szczęśliwie jest jeszcze czas, żeby zobaczyć, czy to w ogóle realne
SIERPIEŃ:
- dwa triathlony, które mnie interesują - tydzień po tygodniu.. Jest opcja, by jeden z nich zaatakować drużynowo, a drugi - krótszy - indywidualnie. No i w tym drugim chciałabym się trochę poprawić w stosunku do zeszłego roku. No ale jeszcze niewiele wiadomo, odnośnie dystansu :)
WRZESIEŃ:
- kompletna masakra, triathlon 1/4 IM (plan jest taki, żeby to przeżyć.. :D )
- bieg na wrzosowiskach - 5/10 km (w zeszłym roku koleżanki były i zachwalały okoliczności przyrody, więc może się tam bujnę, żeby zobaczyć, czy nie ściemniały :D )


Ostatnie trzy miesiące roku zostawiam na razie "niezaplanowane" ;) To okres tak bardzo odległy, że na większość imprez nie ma jeszcze zapisów. No, mam na myśli te wszystkie, które są w zasięgu moich możliwości.. ;) Chociaż na październik coś mi tam we łbie kiełkuje.. Zobaczymy, jaką formę dowiozę do października! :D

A tymczasem - do roboty. Biegi same się nie przebiegną, trajlony same się nie zrobią. Udanego roku wszystkim życzę! O ile ktokolwiek poza mną (z trzech różnych komputerów!) to czyta.. :D