poniedziałek, 29 maja 2017

Powrót..

Chciałam nazwać ten wpis "Powrót do biegania", ale wtedy bieganie należałoby ująć w cudzysłów.. Poza tym, w sumie nie o samo bieganie chodzi, a raczej ogólnie pojętą aktywność. Niby nic, a jednak.. eh.

Podejmowałam różne próby, ale na razie z bardzo średnim rezultatem. Zapytałam więc wszechwiedzącego "wujka Google", może po prostu robię coś nie tak, jak trzeba. Lektura kolejnych artykułów otworzyła mi oczy. Otóż WSZYSTKO robiłam źle!

Przede wszystkim, za mało biegałam w ciąży! Byłam za mało aktywna.. Nie mogłam? E, to niestety nie ma rad dla takich "biegaczek", co w drugiej połowie ciąży miały się jednak trochę oszczędzać.. To już pozamiatane, bo gdybym jednak dużo biegała, to by było łatwo, bo wtedy ten cały poród, to by można było potraktować jak roztrenowanie.. A tak..
Kolejna sprawa - za dużo ważę. Ale spokojnie, przecież można włączyć jakąś dietę! W końcu na URLOPIE macierzyńskim ma się tyle wolnego czasu, jak to na urlopie ;) można stać w kuchni i pichcić te wszystkie zdrowe dania, robić smoothie i tak dalej.. Wiadomo. W żadnym z przeczytanych artykułów nie było słowa o Małych Sukcesach Każdej Matki, takich jak wypicie zrobionej rano kawy i zjedzenie śniadania przed południem.. Hm.. A ja durna się cieszyłam, że czasem ta kawa była nawet jeszcze letnia!!

Za chwilę stuknie 8 miesięcy od porodu i moje przemyślenia w temacie "powrót do biegania po ciąży" sprowadzają się do jednego: lepiej by było zaczynać od zera, niż "wracać". Nie wiem, jak silną psychikę trzeba mieć, żeby na chłodno podchodzić do beznadziejnej formy, kiedy w pamięci żywe są jeszcze zupełnie inne tempa i dystanse.. Brak mi cierpliwości. Chciałabym tu i teraz. A jak na facebooku co chwilę wyskakują mi "przypominajki" z wrzucanych w poprzednich latach zdjęć z biegów, to mam ochotę wywalić wszystko, co kiedykolwiek opublikowałam, bo tylko mnie drażnią tymi wspominkami :P

Chyba czas wziąć się garść, przestać jęczeć i zaakceptować obecny stan rzeczy. Nie mam tyle wolnego czasu, co na początku swojej przygody z bieganiem, więc progres nie będzie taki, jak wtedy. Nadal jestem matką karmiącą, więc hormony dalej rozbujane. No i najważniejsze - dzieci jest teraz dwójka, więc roboty jest zdecydowanie więcej. Bieganie to jednak tylko hobby, sposób spędzania wolnego czasu. A skoro tego wolnego czasu za wiele nie ma, to i tego biegania nie może być za wiele.

Gdybym miała skwitować swoją sytuację w stylu nagłówka z ASZdziennika, to brzmiałoby to mniej więcej tak:
"Dramat szuraczki! Uwierzyła, że była biegaczką i miała jakąkolwiek formę i chciała do niej wrócić po porodzie!"

Tym humorystycznym akcentem zakończę te moje jęki i stęki :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz