Wzięłam się na poważnie za treningi uzupełniające. Odpaliłam zakurzone i prawie już zapomniane ps3, wrzuciłam płytkę ze Sports Active 2 i przeprosiłam się z wygibasami przed TV.
Rozrywka dla całej rodziny.. Łukasz siedzi na kanapie z boku i robi za komentatora, a moja kochana córeczka robi za Osmina. Jak robię pompki, to siada mi na plecach.. Jak ćwiczę odwrócone brzuszki, to ładuje mi się pod nogi i nie ma mowy o "oszukiwaniu" przez odkładanie nóg na ziemię. Nie wspominając o tym, że jak mam ćwiczenie "biegowe" (czyli bieg w miejscu, skipy w miejscu itp.) to mi dopinguje i krzyczy "META"... :)
Jak już pisałam, ruszyły moje lekcje pływania, więc tydzień jest naprawdę mocno wypchany ćwiczeniami różnego rodzaju. To na pewno dobrze dla mojej ogólnej kondycji.. Żebym tylko się nie przećwiczyła.. :D
Może to śmieszne, ale po ostatnim intensywnym tygodniu, na niedzielnym wybieganiu, przez pierwsze 3-4 km czułam ogromne zmęczenie nóg. Dosłownie jakby były z betonu. Później się już rozruszały i nie było tak źle, ale nie wiem, czy to pogoda, czy właśnie wzmożona aktywność ostatnich kilku dni sprawiły, że niedzielny trening był bardzo ciężki.
Na pewno nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w sobotę zrobiłam dwa treningi ze Sports Active pod rząd, a jeden z nich był "na nogi". Cała seria różnych przysiadów, podskoków, wyskoków.. Same wesołości, jednym słowem. Plan treningowy ze SA zakłada min. 4 treningi w tygodniu, ale już wiem, że w tym tygodniu muszę trochę oszukać i przesunąć część treningów na następny. W sobotę startuję na 10 km w Gdańsku i nie chciałabym znów walczyć ze zmęczeniem na pierwszych kilometrach. Wystarczy, że i tak będzie ciężko.. ;)
Żeby jednak nie wyglądało, że marudzę, skarżę się czy coś. Pomału realizuję swoje założenia, wprowadzam na bieżąco konieczne poprawki i, jak na razie, jestem zadowolona z rezultatów. Czuję mięśnie, które przez bardzo długi okres w ogóle nie były używane, widzę po nogach, że zarysowuje się jakaś "muskulatura".. ;) Czyli jest dobrze! Mimo, że czasem "boli". Ale jak to mawiają: no pain, no gain!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz