W minionym tygodniu jakoś mi się nie składało z bieganiem. Po Biegu Westerplatte bolała mnie stopa.. Otłukłam ją sobie solidnie, a wszystko przez to, że tak się zatraciłam w bieganiu po lesie, że "zapomniałam" biegać po asfalcie.. No i jak w Gdańsku dokręciłam sobie śrubę, to się okazało, że stopom niekoniecznie się to spodobało. Dzisiaj jest już o wiele lepiej, coś tam jeszcze czuję, ale to już ostatnie podrygi. Tak samo miałam po swojej pierwszej dyszce w życiu..
Zmiana harmonogramu treningowego też jakoś mnie wybiła z rytmu, tydzień mi się jakoś szybko skończył, a ponieważ cały weekend świętowaliśmy drugie urodziny córki (co wiązało się z zabawą w Master-Pastry-Chefa), to dopiero w niedzielę wieczorem udało się wybrać na trening. A jak wiadomo, niedziela = długie wybieganie.. to polecieliśmy 13,5 km.
Może byłoby więcej, ale byliśmy trochę ograniczeni czasowo. Po tych 13 km dochodziła już 20, a nasza mała dwulatka nie lubi chodzić spać zbyt późno :)
Ponieważ było już za ciemno na las, no i wielkimi krokami zbliża się Nocna Ściema, wybraliśmy się na trasę, obczaić co i jak. Jakoś nigdy wcześniej nie biegliśmy dokładnie tej pętli, więc to było prawdziwe pierwsze podejście :) Zrobiliśmy dwa kółka i wróciliśmy do domu.
Trasa jest ciekawa, początkowo aż trudno uwierzyć, że to ponad 5 km. Nam wyszło trochę mniej, bo biegliśmy po chodnikach i ominęliśmy część, która jest biegana na stadionie, a to dodatkowe 400 m. Co chwilę się gdzieś skręca, więc człowiek się nie zdąży "znudzić" :) Dwie pętle w średnim tempie 6:30 jakoś mocno mnie nie wymęczyły, więc jest to dobry zwiastun przed startem.
Chciałabym złamać 2h 15 minut, ale to wymagałoby utrzymywanie średniego tempa na poziomie 6:23. Nie wiem, na ile będzie to możliwe. Nadal te długie biegi są dla mnie zagadką, za mało mam ich na koncie, żeby móc snuć jakieś konkretne plany.. Pożyjemy, zobaczymy :) Wynik z Bytowa pobiję raczej na pewno, bo wtedy byłam zdecydowanie wolniejsza, mniej wybiegana, a trasa była jednak trochę cięższa.. No i teraz będzie chłodniej :)
Pisałam o zmianie harmonogramu treningów.. Do tej pory biegałam we wtorki, czwartki i soboty/niedziele. Różnie to bywało, ale wtorek był stałym dniem biegowym. Pod ten schemat dopasowywałam sobie basen, tak by pasowało. Teraz trochę się zmieniło, bo stały basen mam w środy, a wtorkowe bieganie zamieniłam na poniedziałek. Trollunio pływa we wtorki, więc nie mógł ze mną wtedy biegać, a ponieważ dwa tygodnie temu w poniedziałek ruszyła akcja "po prostu BIEGNIJMY.PL", to nawet lepiej nam to pasuje niż wtorek..
Początkowo trochę się obawialiśmy, że po niedzielnych wybieganiach powinniśmy jednak pauzować w poniedziałki.. Ale to jest wspólne bieganie w spokojnym tempie, więc pasuje idealnie! Trasa 5 km, co z trasą z domu i z powrotem daje trochę ponad 7 km. Taki tam, lekki trening w miłym towarzystwie i z pogaduszkami w tle :) To lubię! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz