W zakładce "raporty miesięczne" ukazało się podsumowanie lipca. Słabizna jakaś, szczerze mówiąc. Jeszcze w środę specjalnie szłam na trening, żeby przebić setkę, bo w przeciwnym razie skończyłabym miesiąc z wynikiem dwucyfrowym. To się nie godzi!! ;)
Średnie tempo na poziomie 6:37 min/km nie powala, ale trzeba powiedzieć sobie jasno, że w lipcu dużo było biegania po lesie, zdecydowanie więcej niż w poprzednich miesiącach, a także trafił się trening na plaży, na bosaka, więc tempo też odpowiednio niższe.
Jednym słowem lipiec upłynął mi w dość wolnym tempie, ale przynajmniej w leśnej atmosferze.
W odróżnieniu od poprzednich miesięcy, miniony był zdecydowanie bardziej różnorodny pod względem sportowym. Oprócz biegania wskoczył jeszcze rower (60,6 km), pływanie, zumba i sesja na orbitreku. Także lenistwa nie było, ale pewien niedosyt związany z bieganiem pozostaje.
Nic to, trzeba będzie nadrobić trochę w sierpniu. Mam nadzieję, że pogoda pozwoli biegać, bo w środę musiałam skrócić trening ze względu na ogromne zmęczenie panującą temperaturą.
W sobotę start na 5 km w Gdańsku. Ma być gorąco, tłoczno i po kostce brukowej. Świetnie. Oby medal był duży, ciężki i wart tego wszystkiego, bo na życiówkę się nie nastawiam. Nie po Lęborku.. Temperatura ma być podobna, a na krótszym dystansie nie ma czasu na rozbujanie się z tempem, trzeba praktycznie od razu przywalić z grubej rury.. Znaczy - dla mnie ta "gruba rura" to dla kogoś innego "bieg w tempie konwersacyjnym".. Ale mnie to nie zraża :)
Galeria woła o aktualizację, ale muszę do tego przysiąść raz, a porządnie, więc pewnie jeszcze trochę będzie musiała poczekać :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz