poniedziałek, 2 grudnia 2013

Listopad zamknięty.

Dziwny był to miesiąc i może to dobrze, że już się skończył. Miałam w planach lekkie wyhamowanie, ale okazało się, że zmuszona byłam zaciągnąć hamulec na trochę dłużej, niż początkowo zakładałam. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.. podobno.

Miesiąc zamykam wynikiem naprawdę zawrotnym: 60,01 km w czasie 6h17'23", co oznacza średnie tempo na poziomie 6:17 min/km. Pod względem przebytego dystansu - drugi najgorszy wynik w tym roku. Gorszy był tylko styczeń, ale wtedy ogólnie mało biegałam, a jeszcze na dokładkę: też byłam wtedy chora. Z drugiej strony, jest to mój statystycznie najszybszy miesiąc. Wpływ na to ma fakt, że spośród 8 biegów (MASAKRA!!), aż 3 to były biegi na czas (Gdynia, Kłos i Jarosławiec). A jeszcze trzeba dodać, że poniedziałkowe wspólne bieganie trochę zaniża moje średnie tempo, bo biegnę ciut wolniej, niż bym biegła na "zwykłym" treningu.

W grudniu raczej szału nie będzie, bo pogoda kapryśna i dobrze będzie, jak się nie rozchoruję znowu.. Zwłaszcza, że nie jestem obecnie zdrowa jak ryba, a tylko jako-tako się trzymam ;)

W tym miesiącu czekają mnie dwa biegi "na czas" - Kłos w tę sobotę (7.12) i Bieg Sylwestrowy (28.12). Jeśli chodzi o przebieg, to nie przewiduję jakiegoś szału, bo wiadomo - święta.. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz