wtorek, 24 listopada 2015

Listopad się kończy..

Powoli zbliża się koniec miesiąca, a ja już teraz mam znacznie więcej kilometrów niż w zeszłym miesiącu :) A jeszcze został niecały tydzień! Juhu :) Idzie ku lepszemu, zdecydowanie!

Tytuł wpisu nie jest może zbyt odkrywczy, bo każdy się mniej więcej orientuje, że lada dzień powitamy grudzień.. Ale koniec listopada to zarazem początek planowania, co by się chciało "zrobić" w 2016 roku. Część imprez, które chodzą mi po głowie, uruchomiła już zapisy. To znaczy - nie imprezy uruchomiły, ale ich organizatorzy ;) Niektóre listy są już prawie pełne, więc to tak naprawdę ostatni moment, żeby się jakoś określić..

Okres zimowy jest zdecydowanie mniej intensywny, jeśli chodzi o zawody. Na razie jestem zapisana (bądź mam silne postanowienie, że już za momencik, już za chwileczkę się zapiszę) na jedną imprezę w miesiącu, w okresie od grudnia do marca. W grudniu jest to półmaraton św. Mikołajów w Toruniu, styczeń i luty - lokalne biegi na 7,5 i 10 km (nareszcie nie trzeba jeździć!), a w marcu, tradycyjnie już, Bieg Zaślubin - 15 km w Kołobrzegu.

Na kwiecień planuję dyszkę w Szczecinku, to już też tradycja. Trasa jest płaska jak stół, lubię tam wracać, mam ogromny sentyment do tego biegu.. Pewnie za sprawą życiówki z 2014 r., do której nie udało mi się nawet odrobinkę zbliżyć w 2015 roku :( Ale pojadę tam, bo jest w miarę blisko, miejscówka sprawdzona, impreza fajna.. Czego chcieć więcej? :D

No i maj.. Targają mną sprzeczne emocje, bo z jednej strony chce mi się, co jest absolutnie absurdalne, biorąc pod uwagę moje przygody z biegami w Trójmieście, no ale jednak - no zachciało mi się znów maratonu.. Z drugiej strony odzywa się głos rozsądku.. no dobrze, huczy mi w bani, że NIE NIE NIE, NIE RÓB TEGO DURNA BABO! I co ja mam zrobić? Pffff... Do 29 lutego jest najniższa opłata startowa - mam więc czas na rozważenie wszystkich ZA i PRZECIW.

Solidnym argumentem "przeciw" jest to, że po poprzednim maratonie podupadłam na zdrowiu :P zajechałam się totalnie.. a przecież maj to tak na dobrą sprawę przedsionek sezonu triathlonowego..

A skoro już o tri mowa. W głowie układa mi się powoli jakiś taki plan odnośnie tego, co bym chciała w tym roku popełnić.. I coś czuję, że przyjdzie mi wybierać - maraton w maju, albo ćwiartka w czerwcu. Bo chyba nie ma się co czarować, że dam radę ogarnąć obydwa wyzwania w odstępie niecałego miesiąca.. Znaczy - dać, to bym pewnie dała radę. Ale tu się jeszcze troszeczkę o styl rozchodzi ;) no i żebym znów nie była zajechana.. ;)

Tak więc muszę solidnie pogłówkować i się wreszcie określić.

eh, jak żyć? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz