czwartek, 26 września 2013

Nie ma lekko..

Wczorajsze zajęcia na basenie były dość wymagające. Początkowo wcale się na to nie zanosiło.. 12 basenów kraul na zmianę ze strzałką na grzbiecie, a później kolejne 12 odwrotnie (strzałka na brzuchu, a w drodze powrotnej pełny styl grzbietowy). Już się trochę obawiałam, że zaraz znów dostanę deskę-ósemkę i będę z nią pływać na rękach.. Kręci mną wtedy niemiłosiernie, kłaniają się słabe mięśnie posturalne..

Deskę dostałam, ale zwykła, a wraz z nią pytanie "pływasz żabką?" Ha, kiedyś bez wahania odpowiedziałabym "oczywiście", ale ponieważ zostałam uświadomiona, że to, co zwykłam nazywać "żabką" jest po prostu jakąś pokraczną formą utrzymywania się na wodzie i przemieszczania się na drugą stronę basenu. Ze stylem klasycznym, w tej poprawnej formie, nie ma to nic wspólnego.

I tak jak w ciągu tych pierwszych ćwiczeń pływałam sobie bez większego problemu, dość szybko (jak na mnie oczywiście), to jak tylko zobaczyłam, jakie dziwaczne wygibasy mam robić nogami i jak rzeczywiście zaczęłam je robić.. prędkość spadła mi chyba do zera. Patrzyłam zaskoczona, jak kafelki pode mną przestały się przemieszczać. Ależ to musiało wyglądać z boku... Trening czyni mistrza i przy piątej długości tego ciekawego pokazu.. przesuwałam się już coraz szybciej.. Zeszłam z czasem jednej długości poniżej 2 minut! Dodam tylko, że kraulem zajmuje mi to pół minuty (co oczywiście jest dość wolno, ale wierzę, że jak nabiorę trochę więcej techniki, to przyspieszę :P ).

Zrobiłam te osiem długości i dostałam zielone światło na dołączenie pracy rąk. Pierwsze dwie długości to walka z wodą.. Kolejne dwie już lepiej.. O, faktycznie płynę.. Po szóstej długości skończyły się zajęcia, ale uznałam, że dopływam jeszcze do zadanych ośmiu, bo jak już wreszcie zaczęło mi jako-tako wychodzić, to mam opuścić basen? Ooo nie. No to zrobiłam jeszcze te dwie zaległe długości, a potem poczułam, że dobrze mi zrobi jeszcze kilka długości.. No to dołożyłam jeszcze 300 m (12 długości) i poleciałam pod prysznic.

To był dobry trening. Wreszcie coś nowego. I chociaż wyglądałam bankowo jak pokraka, to - tak jak już pisałam - trening czyni mistrza. Mam co ćwiczyć i o czym myśleć :)

1 komentarz:

  1. "...po czym wyciągnęłam gary i płyn do naczyń i zabrałam się do roboty" ;D

    OdpowiedzUsuń