piątek, 29 marca 2013

So far, so good..

Połowa treningów zaplanowanych na ten tydzień już za mną. Poniedziałek i wtorek były kompletnie niekonstruktywne, katar uniemożliwiał mi w miarę normalne funkcjonowanie, więc o bieganiu nie mogło być mowy.. Jednak na środowe bieganie na stadionie postanowiłam się jednak wybrać. Czułam się trochę lepiej, więc trzeba było kuć żelazo, póki gorące. 

To było dobre posunięcie. Po powrocie, co prawda, miałam całkiem sporo do wydmuchania, ale chyba wszystko się uklepało i jak sobie porządnie nos wyczyściłam, to nie było z nim problemów do rana :) Zachęcona tym faktem, postanowiłam również w czwartek uderzyć na miasto :) Było podobnie, chociaż katar nadal nie odpuszcza :( Jest z nim zdecydowanie lepiej niż na początku tygodnia, ale nadal nie chce się wynieść na dobre. 

Dzisiaj odpoczywam. Chociaż w okresie przedświątecznym takie określenie zakrawa na kpinę. Odpoczywam, czyli stoję cały dzień w kuchni i robię różne rzeczy.. Albo jeśli nie w kuchni, to ogarniam mieszkanie.. Albo robię coś innego, nie mającego wiele wspólnego ze sportem, ale również nie kojarzącego się z odpoczynkiem.. ;) 

Zostały mi dwa treningi - sobota i niedziela.. W sobotę jakieś krótkie 6-7 km, a w niedzielę długie wybieganie. O ile sobota jest do zrobienia, to nie wiem, jak wypadnie niedzielne wybieganie w Wielkanoc ;) zwłaszcza, że na obiad rodzina przychodzi do nas.. No, zobaczymy. Będzie silna motywacja, żeby się nie najeść za mocno :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz