środa, 16 października 2013

Jak nie urok, to..

... rozstrój żołądka, wirus, czy inne badziewie. W każdym razie nic ciekawego.

Dziwnie poczułam się już w poniedziałek około południa, ale zwaliłam to na stres.. Po obiedzie trochę mi przeszło, do 19:00 już prawie ustąpiło, poszłam na "po prostu BIEGNIJMY.pl", czyli poniedziałkowe spotkanie biegowe z herbatką (tym razem nie tylko - dzięki Basi i jej pysznemu ciastu bananowemu). Wyglądało na to, że mi przeszło.

We wtorek od rana czułam się jakoś nie bardzo. Mniej więcej około południa jasne się stało, że coś jest nie w porządku, to nie żaden stres, po prostu mdli mnie i ciężko mi na żołądku. Szybko prześledziłam w głowie jadłospis z ostatnich kilku dni - nic podejrzanego.. Może trochę za dużo pobiegałam jednak w tę niedzielę? A może po takim wysiłku byłam osłabiona i po prostu łatwiej o złapanie latających tu i ówdzie wirusów i bakterii? Pewnie tak..

Miało być lepiej, ale noc nie przyniosła pożądanej poprawy. Kolejny dzień, a mój żołądek nadal strajkuje. Oczywiście, mogło być gorzej, bo wprawdzie "do niczego nie doszło", to jednak nic ciekawego tak kilka dni chodzić z uczuciem, że lada moment może mi się "ulać".. Chociaż nie widziałam większego sensu, to jednak uległam namowom Trollunia i poszłam do lekarza. No i cóż, diagnoza "albo niestrawność, albo jakiś wirus, trzeba czekać, czy coś więcej się z tego rozwinie". Świetnie, tyle to i ja wiedziałam.. Dostałam jakieś tabletki, które "być może poprawią samopoczucie".. Odpukać, na razie jest jakby ciut lepiej..

Niestety, w związku z moim stanem musiałam dzisiaj opuścić zajęcia na basenie.. Zapachy działały na mnie bardzo drażniąco, a jak wiadomo, na basenie jest dość specyficzny i silny zapach, który z pewnością nie zadziałałby na mnie dobrze..

No i tak siedzę i trochę załamuję ręce, bo chciałam w sobotę polecieć szybkie 5 km, ale po takim osłabieniu (a dzisiaj to się bardziej słaniałam niż chodziłam i byłam blada jak ściana), to jednak można o jakimkolwiek forsowaniu się zapomnieć.

Pozostaje też pytanie, jak te moje perypetie zdrowotne odbiją się na Nocnej Ściemie? Sama myśl o tym, że po tygodniach przygotowań, jakiś wirus czy inne nie-wiadomo-co mnie rozłoży i pokrzyżuje plany, jest dość frustrująca.. No ale jeszcze nic nie jest przesądzone, może się okazać, że jutro wstanę zupełnie zdrowa, a wszelkie niestrawności pozostaną tylko mglistym wspomnieniem..

Oby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz