niedziela, 20 października 2013

Po Kłosie..

Nie mylić z "Pokłosiem"! Chociaż atmosfera też trochę gęsta, fakt. Ale od początku..

Na zeszłoroczny cykl GP Amatorskiego Klubu Biegacza przy TKKF w Koszalinie zaprosił nas kolega Krzysztof Ka. Sumiennie stawialiśmy się na każdej z sześciu odsłon i zbieraliśmy punkty, by później zabłysnąć w klasyfikacji generalnej. Niestety, nie przyznawano dodatkowych punktów za uczestnictwo we wszystkich biegach (co uważam za ogromny skandal!), więc ja tych punktów za wiele nie nazbierałam i jakoś tabeli nie zwojowałam.. Trudno, może następnym razem... ;)

GP rozgrywane jest od października do marca, już któryś sezon z rzędu. Po zakończeniu poprzedniego cyklu, szczerze mówiąc trochę mi brakowało takich szybkich piątek no i regularnych spotkań, bo to zawsze miło spędzony czas. Wielkich rekordów nie wykręcam, szału nie robię, ale jak jest okazja poklapać jadaczką, to ja zawsze jestem bardzo chętna! W tym przoduję.. Każdy ma jakąś swoją dyscyplinę, w której jest mocny.. :) Dlatego, nie ukrywam, czekałam na październik i rozpoczęcie nowego cyklu. Na osłodę wpadły dwie edycje Leśnej Piątki, ale na Kłos czekałam również ze względów sentymentalnych - to w końcu mój pierwszy amatorski bieg, na którym zmierzono mi czas i przyznano jakieś miejsce, punkty.. (fakt - bida z nędzą, przybiegłam ostatnia, ale zwyciężyłam w kategorii kobiet!! To na razie moje jedyne zwycięstwo w kat. kobiet...)

Już pod koniec sierpnia chodziły słuchy, że "Kłos" ruszy albo 12 albo 19 października. Wszystko miało się wyjaśnić tradycyjnie po zebraniu Amatorskiego Klubu Biegacza. Tak też się stało. Padło na ten drugi termin, ale jednocześnie usłyszałam informację, że TKKF "nie życzy sobie", żeby to jakoś szczególnie rozgłaszać, a już szczególnie źle widziane było, żeby informacja o terminie biegu ukazała się na stronie biegnijmy.pl...

No cóż, sytuacja nieco kuriozalna, zważywszy na to, że przy każdej odsłonie w zeszłorocznym cyklu było gorączkowe liczenie przybyłych i ocenianie, czy padł rekord frekwencji, a jak już się to działo, to było to niezwykle radosne wydarzenie. Nie rozumiem do końca motywów organizatora.. Trochę się to kupy nie trzyma. Mówiono też o tym, żeby w takim razie ograniczyć możliwość startu tylko biegaczom zrzeszonym w Amatorskim Klubie Biegacza przy TKKF, ale na to się nie zdecydowali. Ponoć dlatego, że "przychodzą też ludzie spoza klubu i biegają tam od dawna".. Nie wiem, czy nasze 6 startów można było potraktować jako "bieganie tam od dawna" (pewnie nie), dlatego jechałam na ten Kłos z mieszanymi uczuciami.. Nie byłam pewna, czy jestem tam mile widziana po prostu..

Na blisko pół godziny udało mi się zupełnie wyprzeć z głowy rozważania o tym, czy powinnam była przyjechać, czy mnie tu "chcą", czy jest kwas.. Skupiłam się na w miarę regularnym oddychaniu i trzymaniu się na kilka kroków przed kolegą Jędrzejem :) Sztuka ta wychodziła mi całkiem dobrze do linii z napisem 4, oznaczającej 4 km. Później było znacznie ciężej, bo mój żołądek przypomniał sobie, że przez prawie tydzień był wywinięty na lewą stronę i delikatnie mówiąc sprawiał mi pewne problemy. Coś mnie zakuło, poczułam płynącą w górę przełyku niemiłą falę, która na szczęście okazała się tylko odczuciem i rozeszła się po kościach. Niemniej, sprawiło to, że troszkę zwolniłam. Na linii z napisem 4,5 km słyszałam, że biegnący za mną kolega jest coraz bliżej. Tuż przed zakrętem na ostatnią prostą  zeszłam na zewnętrzną stronę, by umożliwić Jędrzejowi spokojne wyprzedzenie. Nie chciałam, żeby się musiał zastanawiać, czy będę miała mu za złe, że całą trasę siedział mi na plecach, a na ostatniej prostej mnie wyprzedził. Nie miałabym, ale wolałam dać to jasno do zrozumienia :)

Jak tylko ustąpiłam miejsca, to pomyślałam sobie, że może jeszcze ta pozycja nie jest zupełnie stracona, bo świadomość, że zostało raptem kilkadziesiąt metrów i meta, dała mi jakiejś nowej porcji energii. Zastosowałam się do wcześniej zasłyszanych rad o tym, że jak się chce biec szybciej, to należy gęściej przebierać nogami (Łukasz), oraz o tym, że jak się czuje zmęczenie obecnym tempem, to dobrze jest przyspieszyć (Michał) ;) No to połączyłam te rady w jedno i zaczęłam zwiększać tempo.

Pierwsze kilkanaście kroków to była rzeź i już miałam sobie dać spokój, kiedy poczułam, że się naprawdę rozpędzam i niesie mnie jakaś dziwna siła ;) (albo ktoś mnie pchał, a ja tego nie czułam :P ). Odzyskałam swoją pozycję, ale niestety, tylko na chwilę ;) Tuż przed linią mety zostałam ponownie wyprzedzona, ale cieszę się, że udało mi się jeszcze podjąć walkę i tanio skóry nie sprzedałam ;) Pogratulowaliśmy sobie z Jędrkiem na mecie, bo jakby nie patrzeć, finisz mieliśmy ładny :) Przez ładną chwilę (ostatnie 100 m) biegłam z tempem 4:00!

Łukasz za to wykręcił taki numer, że hoho. Nabiegał 20'28" i nieźle wszystkich zaskoczył :) Gratulacje, Trolluniu :*

Tu jednak dobre wieści się kończą. Później zrobiło się znów "kwaśno".. Bieg się odbył, ale szkoda, że praktycznie w tajemnicy. Nie czułam się uprawniona do opowiadania na lewo i prawo, że właśnie 19 października o 10:00 taka impreza będzie miała miejsce, bo przecież nie jestem organizatorem, nie należę do Amatorskiego Klubu Biegacza, ani do TKKF.. W sumie nawet nie do końca nie wiem, czy byłam tam mile widziana.. Okazało się, że wiele osób czekało na informację o dacie pierwszego "Kłosu" i wyraziło swoje niezadowolenie, kiedy na biegnijmy.pl ukazały się pierwsze zdjęcia i relacja... Trudno im się dziwić. My się dowiedzieliśmy pocztą pantoflową, dlatego przyjechaliśmy.. Nie powinno to jednak wyglądać w ten sposób.

Przed chwilą na facebooku TKKFu ukazała się informacja o rozpoczęciu sezonu GP Kłosu, okraszona zdjęciem sprzed startu. W podpisie zawarto informację, jakoby ten bieg miał być "dla członków klubu". Trochę się to mija z prawdą, bo spośród 32 startujących, aż 13 to osoby niezrzeszone, w tym my z Trolluniem. No i jak to wygląda? Jak jakiś tajny bieg dla "elity".. Głupio się teraz czuję, chociaż wiem, że to przecież nie ja jestem winna takiej sytuacji. Jednak pozostał taki niesmak i poczucie, że nie tak to wszystko powinno wyglądać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz