Jakoś mi się nie składało ostatnio, żeby coś napisać. Jednak nie dlatego, że nie było o czym, o nie! Wszystko idzie zgodnie z planem.
W zeszłą środę planowy trening na stadionie. Kontynuacja zabaw biegowych, tym razem 12 okrążeń w cyklach 100/100. Łącznie 24 "setki" w szybszym tempie, starałam się utrzymywać tempo poniżej 5 min/km, ale po pokonaniu połowy dystansu już nie miałam tyle siły. Jestem jednak zadowolona, bo pierwsze 12 setek robiłam w założonym tempie, a kolejne 12 poszło już mniej więcej w przedziale 5:10-5:25 min/km. Więc siary też nie było ;) Najwolniejsza setka była zdaje się w tempie 5:22. Także moc była :)) Do tego trochę truchtu przed i po i tym sposobem stuknęło mi kolejne prawie 7 km.
Korzystając z poprawiającej się pogody, postanowiliśmy z mężem uderzyć do lasu. Robiłam za przewodnika, miałam pokazać mu trasę z wtorkowego wspólnego treningu. No i na początku dość dobrze mi szło. Niestety, w połowie trasy się trochę zamotałam, za wcześnie skręciłam i nadłożyliśmy drogi i to jeszcze pod górkę! Trzeba było trochę zmodyfikować, ale nie było tak źle :) Wyszło trochę więcej, ale daliśmy radę :) Wszędzie biało, dookoła drzewa.. Byłam tam drugi raz w życiu :P
W niedzielę uderzyliśmy razem na dłuższe wybieganie i tak nam się dobrze biegło, że dokręciliśmy sobie kółeczko i wyszło nam 14 km :) Byłam z siebie zadowolona, ale ja zazwyczaj jestem z siebie zadowolona :P
Jeśli chodzi o ten tydzień, to mam już za sobą 3 treningi - las, stadion i takie nie wiadomo co ;) W lasku tradycyjnie pętelka ok. 4,5 km. Było już zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem. Może nie widać tego tak mocno, kiedy patrzy się na tempa, czasy.. ale odczucia miałam o wiele lepsze niż przy pierwszym kontakcie z tą trasą. Nadal mam problem z pierwszym podbiegiem, ale nie czarujmy się - jest ciężki :) Dalsza część trasy już nie sprawia mi takich wielkich problemów, chociaż w błocie czy śniegu naprawdę średnio się zbiega z górki.. Dzisiaj zajrzałam do lasu na kilkaset metrów ;)) żeby zobaczyć, jak tam warunki.. Już trochę się wysuszyło tu i ówdzie, dlatego jutro lecimy z mężem obadać pętlę biegu górskiego, a później, jak starczy sił, na dyszkę zbliżającego się zBiegiemNatury :)
Środowe zajęcia na stadionie przebiegły inaczej niż zwykle, bo odbył się tzw. sprawdzian szybkości. W moim przypadku to by trzeba było przemianować na "sprawdzian wolności" ;)) ale i tak jestem z siebie zadowolona (a jakże :P ). Poleciałam sobie na 100, 200 i 1000 metrów. Najbardziej cieszę się z rezultatu na 1 km, bo te 100 i 200 pobiegłam z myślą że się trochę rozgrzeję, no i skoro już przyszłam na zajęcia, to się spróbuję - a co! :) Oto moje zapierające dech w piersiach rezultaty:
100 m - 19"86
200 m - 44"66
1000 m - 4'59"
Szczęśliwie nie pamiętam swoich wyników z czasów szkolnych, bo myślę, że były lepsze.. Wolę myśleć, że teraz mam swoją życiową formę, jeśli chodzi o bieganie.. Za czasów szkolnych miałam jednak trochę mniejszy kuper :D
Oby pogoda nie spłatała nam jutro jakiegoś figla, bo naprawdę po dzisiejszym wyjątkowo krótkim odcinku w lesie, bardzo ciężko mi się biegło w ruchu ulicznym. Strasznie śmierdziało..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz